Na miejsca, gotów – start! Wywiad z fotografem sportu Tomaszem Markowskim

Justyna Miodońska • 22 lutego 2024 • 16 min

Czy chciałbyś poznać kulisy pracy jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich fotografów sportowych oraz dowiedzieć się w jaki sposób tworzyć niezwykle dynamiczne ujęcia, które zapierają dech w piersiach? Swoją wiedzą oraz doświadczeniem w tym temacie podzielił się z nami niesamowicie zdolny Tomasz Markowski – laureat konkursu World Press Photo, którego ugościliśmy w Studio Foto-Plus w ramach wydarzenia Sony Roadshow. 

Na miejsca, gotów – start! Wywiad z fotografem sportu Tomaszem Markowskim

Dzień otwarty z marką Sony w Foto-Plus

Z jakimi wyzwaniami mierzy się fotograf sportowy? Jak wygląda jego typowy workflow? I w końcu jaki sprzęt fotograficzny znajdziemy w jego podróżnej walizce?

O tych, a także o wielu innych ważnych aspektach – nie tylko fotograficznych! – dotyczących pracy na największych wydarzeniach sportowych porozmawialiśmy z Tomaszem Markowskim – krakowskim fotografem z ponad 20-letnim stażem, który stworzył wiele znakomitych fotorelacji z międzynarodowych imprez sportowych: igrzysk olimpijskich, Mistrzostw Świata w Kolarstwie czy też z konkursów Pucharu Świata w Skokach i Biegach Narciarskich.

Tomasz jest także oficjalnym europejskim ambasadorem marki Sony, której profesjonalne produkty stanowią podstawę jego fotograficznego warsztatu, a które w ostatnim czasie zawitały także do naszego studia w ramach Dnia Otwartego z SonyStudio Foto-Plus. 

Odwiedzający nas pasjonaci filmu i fotografii mieli szansę pod okiem ekspertów przetestować wszystkie flagowe modele aparatów oraz obiektywów tego producenta, w tym również dwie gorące nowości – bezlusterkowca a9 Mark III z globalną migawką oraz obiektyw FE GM 300 mm ze światłem f/2.8 – a także wysłuchać niezwykle inspirującego wykładu naszego gościa specjalnego, z którym udało nam się przeprowadzić ciekawy i merytoryczny wywiad. 

Zapraszamy do czytania! 

Tomasz Markowski, fot. Weronika Świątkowska 

Rozmowa z fotografem Tomaszem Markowskim

➡ Tomaszu, zapytam Cię klasycznie o genezę wyboru kierunku fotograficznego, którym zajmujesz się już od ponad 20 lat. Czy ten rodzaj fotografii wybrał Ciebie, a może było na odwrót?

To raczej sport wybrał właśnie mnie. Gdy zaczynałem pracę w „Czasie Krakowskim" to w ogóle nie fotografowałem sportu, ale któregoś dnia koledzy poprosili mnie o wykonanie zdjęć na jakimś meczu – no i tak zostało do dziś.

Zaskoczyło mnie to absolutnie; ja w ogóle zawsze interesowałem się sportem, grałem w piłkę w juniorach, jednak fotografowanie sportu w tamtym okresie mojego życia wydawało się mi czymś takim ... mało poważnym. Uprawianie sportu było jak najbardziej okej, ale jego fotografowanie? Wolałem wtedy inny rodzaj reportażu. No ale jak już koledzy wysłali mnie na ten konkretny mecz, to ku mojemu zdumieniu – i niechęci :) – zaczęli wysyłać mnie na kolejne i kolejne.

I tak to się właśnie zaczęło; w „Czasie Krakowskim" zacząłem fotografować coraz więcej sportu, później miałem kilka lat przerwy w fotografowaniu dla prasy, a w roku 1999 znów wróciłem do tego tematu. Męczyło mnie już wtedy fotografowanie ludzi i wydarzeń „niesportowych", więc zacząłem pracować dla redakcji „Tempa" – żeby fotografować tylko i wyłącznie sport.

➡ Jak Ty sobie radzisz z tą presją czasu w pracy? Spodziewam się, że tempo realizacji niektórych zleceń bywa zabójcze! Czy po tych 20 latach na rynku nadal się stresujesz?

Może zabrzmi to głupio i bezczelnie, ale nie. W moim przypadku nie ma czegoś takiego jak stres. Częściej jestem po prostu zmęczony fizycznie, bo takie fotografowanie jest naprawdę wyczerpujące. Natomiast psychicznie nie jestem obciążony w żaden sposób. 

➡ Jak długo w takim razie zajęło Ci wypracowanie sobie skutecznych metod na radzenie sobie ze stresem?

Na początku bałem się, że nie podołam, że coś ważnego przegapię – ta praca też nauczyła mnie punktualności; wiem, że jak się spóźnię na mecz piłkarski, to może jeszcze nic wielkiego się nie stanie, ale jeśli przykładowo pojadę sfotografować bieg na sto metrów, no to już ten margines na ewentualne spóźnienie drastycznie się zmniejsza. Więc jestem teraz o wiele bardziej zdyscyplinowany!

Ale lubię też po prostu to, co robię – więc nie generuje to we mnie aż tak dużego stresu, jak mogłoby się wydawać. Moja praca nie jest dla mnie karą, nie zmuszam się, żeby to robić... a może po tych 20-stu kilku latach się po prostu przyzwyczaiłem? I też wiem, że jak czegoś nie zrobię, to świat się nie zawali i będzie kręcił się dalej – absolutnie nic strasznego się nie stanie.

Fot. Tomasz Markowski

➡ Czy masz swobodę twórczą w kontekście realizacji zamówień komercyjnych i pozwalasz sobie na „niepoprawność warsztatową"? Przeglądając Twoje portfolio można odnieść wrażenie, że pojawiają się tam analogowe smaczki – w blikach, w nieostrościach....

Jeśli się pojawiają, to niezamierzenie – aczkolwiek przyjmuję to za komplement! Ja w ogóle nie jestem fanem techniki w takim sensie, że zwracam bardzo uwagę na ostrość, bokeh czy jakieś inne efekty ... zdecydowanie nie. Raczej skupiam się na tym, jakie mam światło w danym momencie i staram się jak najlepiej dostosować do panujących warunków przed obiektywem. Natomiast do kwestii technicznych nie przywiązuję aż tak wielkiej wagi i może właśnie dlatego na moich zdjęciach można dopatrzyć się takich specyficznych „niedoskonałości"...

➡ Porozmawiajmy o kompozycji fotograficznej – czy masz w ogóle czas na jej wcześniejsze zaplanowanie, a może po prostu od razu wiesz, gdzie powinieneś się ustawić?

Lata w tej branży nauczyły mnie przewidywać „co może się wydarzyć" i myślę, że ten aspekt jest bardzo ważny w kontekście każdej fotografii, nie tylko sportowej. To jest bardzo ważne, żeby działać intuicyjnie, z wyprzedzeniem i żeby dobrze znać dyscyplinę sportową, którą się akurat fotografuje. Zazwyczaj kompletnie nie ma czasu na komponowanie ujęć i wtedy staram się maksymalnie wykorzystać to, co jest na miejscu – dobre tło, dobre światło, żeby to wszystko fajnie współgrało. W praktyce i tak wiem, że jakiekolwiek moje „fotograficzne plany" wyjdą na opak – nie tak, jakby się chciało :) 

➡  Ile sprzętu zabierasz ze sobą na standardowe zlecenie?

To jest zależne od dyscypliny, którą akurat fotografuję; w przypadku kolarstwa, takim przykładowym setem są prawie zawsze dwa aparaty; staram się też zabierać sprzętu jak najmniej, bo zazwyczaj poruszam się na motocyklu jako pasażer, więc mam też pewne ograniczenia – nie mogę mieć „nie wiadomo ile na sobie", dlatego potrzebuję dwóch kompaktowych zestawów.

Na jednym z aparatów zawsze mam jakiś dłuższy zoom; one są w kolarstwie bardzo przydatne i uniwersalne – nie muszę się wtedy z niczym przepinać, bo tak naprawdę też nie ma kiedy tego robić. Wybieram zwykle zakres 70-200 mm lub 100-400 mm, którym notabene uwielbiam fotografować. Na drugim korpusie mam natomiast coś krótszego, czyli 16-35 mm lub 24-70 mm i wówczas wszystkie ogniskowe się mi pięknie uzupełniają. I to jest w zasadzie wszystko –  no i wiadomo: baterie, karty – to z takiego stricte sprzętu foto.

Zasadniczo nie mam swojej ulubionej ogniskowej, choć nie przepadam za szerokimi kątami. Ale to też nie jest tak, że odrzucam je w 100 % – czasami szerokie kąty przydają się do specyficznego ujęcia, które akurat sobie wymyślę. No i zdecydowanie wolę 35 mm od 16 mm. A długie ogniskowe? Też nie zawsze są najlepszym wyborem – wszystko zależy od danej chwili i potrzeby. W sporcie mamy jednak ogromną różnorodność tematów i wszystkie ogniskowe się tak naprawdę przydają. 

Fot. Tomasz Markowski

Jest też dużo takich rzeczy niefotograficznych, o których muszę pamiętać – o właściwym ubraniu na motocykl, o sprawdzeniu pogody; muszę wiedzieć, czy będzie się ona zmieniać w ciągu dnia – bo to jest jednak tych 6,7 godzin na motocyklu i potem już raczej nie ma czasu na jakiekolwiek zmiany dotyczące ubioru etc. Ważne są też takie prozaiczne rzeczy, jak choćby zapas wody na cały dzień, żeby to gdzieś wrzucić i o tym pamiętać, żeby później nie trzeba było się specjalnie zatrzymywać.

Przygotowania sprzętowe do skoków wyglądają podobnie – w tym przypadku też zabieram minimalną ilość sprzętu, bo dużo się ruszam i przemieszczam; muszę wejść i zejść ze skoczni i to kilka razy w ciągu zawodów, dlatego też nie mogę taszczyć ze sobą nie wiadomo ile tego sprzętu. Dużo więc w tym całym procesie planowania logistycznego i trekkingowego, a nie stricte fotograficznego.  

➡ Gdy podczas skoków fotografujesz w wyznaczonych strefach dla fotografów, to zdarza Ci się łamać zasady i z nich wychodzić? I czy robisz wcześniej research danego miejsca?

Staram się jednak nie łamać tych zasad, choć oczywiście czasami się mi zdarzy – ale nie nagminnie. Na skokach te odgórnie ustalone zasady tyczą się przede wszystkim bezpieczeństwa zawodników – to jest ich miejsce pracy, gdzie trenują i się przebierają, więc poza „dozwolonymi miejscami" staram się nigdzie indziej nie wchodzić. Są też oczywiście strefy, gdzie wchodzić absolutnie nie wolno, bo można wtedy ewidentnie przeszkodzić w zawodach – ja się temu absolutnie podporządkowuję i nawet jeśli sami organizatorzy czegoś nie dopilnują i pojawia się „okazja" żeby gdzieś wejść, no to ja wiem, że tam się po prostu nie wchodzi i kropka. 

Natomiast taki research bezpośrednio przed samym wydarzeniem jest po prostu konieczny. Staram się być na każdych zawodach dużo wcześniej niż muszę – właśnie po to, żeby się rozejrzeć i zobaczyć, jakie są drogi przejścia, jak się szybko przemieścić, żeby już w trakcie trwania samych zawodów nie kombinować. Takie rzetelne przygotowanie się do zdjęć przed zleceniem jest zasadniczo ważniejsze niż same zdjęcia – zawody mogą przecież trwać bardzo krótko – zbyt krótko, aby mieć czas na ewentualne poszukiwania i główkowanie.  

Fot. Tomasz Markowski

➡ A co z Twoim bezpieczeństwem podczas pracy? Jak się ma ta kwestia? 

Jak na razie udało mi się wyjść cało ze wszystkich zleceń :) Ale oczywiście zdarzają się także niebezpieczne momenty – kilka lat temu miałem taką sytuację; wypadek w trakcie wyścigu kolarskiego, który z boku wyglądał na bardzo poważny. Nasz motocykl zderzył się wtedy z radiowozem policyjnym; sprzęt ucierpiał, jednak ani mnie ani mojemu kierowcy nic na szczęście się nie stało.

Warto wspomnieć, że kierowcy, z którymi jeżdżę to są naprawdę super fachowcy – od kilku lat mam już swojego stałego kierowcę, z którym bardzo dobrze się rozumiem – czuję się z nim bezpiecznie i niczym się nie martwię. To jest często bardzo szybka jazda, między uczestnikami wyścigu, więc oprócz swojego bezpieczeństwa musimy też zadbać o bezpieczeństwo kolarzy – żeby im po prostu nie utrudniać jazdy. 

Po kilku takich niepokojących sytuacjach, których doświadczyłem w trakcie pracy, wiem już, że naprawdę nie warto tak pędzić i wyprzedzać gdzieś w dziwnych i niepewnych miejscach, żeby za wszelką cenę zrobić to jedno zdjęcie. To parę sekund nas nie zbawi, a problemów z tego powodu może być potem naprawdę bardzo dużo...

➡ Pytanie nietypowe, ale myślę, że bardzo ważne – jak dbasz o swoją kondycję fizyczną? O ten aspekt rzadko pyta się fotografów, a jednak Twoja dziedzina na pewno wymaga od Ciebie krzepy. 

Powiem tak – za mało o siebie dbam, powinienem więcej. O tym się zapomina tak na co dzień, ale też przypomina o tym wiek. Im jest się starszym, tym częściej „coś się odzywa" – jakieś bóle pleców czy zapalenia stawów – i to może utrudnić, a czasem nawet całkowicie uziemić fotografa. Ja się już nauczyłam, że o zdrowie powinno się dbać, a przed wyjazdem na jakąś dłuższą i wymagającą imprezę typu igrzyska, zawsze wdrażam jakieś mocniejsze treningi – bieganie, pływanie – żeby tę wydolność mieć po prostu lepszą, żeby jednak dać radę na tych nogach cały dzień. No i trzeba się koniecznie wysypiać, choć wiadomo, że nie zawsze się to udaje. Dobre zdrowie to i przy zdjęciach i na co dzień na pewno się przyda.

Fot. Tomasz Markowski

➡ Ile czasu zajmuje Ci selekcja zdjęć z pojedynczego zlecenia?

W tej kwestii wiele tak naprawdę zależy od klienta. Dla dużych agencji najważniejsze jest to, żeby te zdjęcia jak najszybciej się u nich znalazły – i w nie za dużej ilości, żeby to nie było przykładowo aż 200 sztuk, ale 50 konkretnych kadrów – gdzie jedną trzecią stanowią ujęcia klasyczne, takie jak np. start i  finisz na mecie – bo zasadniczo z przebiegu samego wyścigu tych zdjęć potrzebnych jest zdecydowanie mniej. A więc klient prasowy wymaga ode mnie po prostu szybkości oraz tego, żeby już po 15-20 minutach od zakończenia wydarzenia wysłać mu gotowe fotografie.

Gdy pracuję dla dużych agencji mogę również liczyć na wsparcie fotoedytora i wtedy to już w ogóle nie przejmuję się czasem – po prostu wysyłam mu zdjęcia bezpośrednio z aparatu, on sobie siedzi przy biurku i wszystko na bieżąco obrabia, a następnie od razu wysyła do serwisu. W idealnej sytuacji jest to człowiek, który ma także przed sobą składy i ogląda dane wydarzenie w telewizji – a więc wie wszystko, co się aktualnie dzieje i ja nic więcej nie muszę mu już tłumaczyć. Wszystko odbywa się tu i teraz – a gdy zlecenie się kończy, to ja pakuję sprzęt do walizki, mówię „do widzenia" i wychodzę. Perfekcyjna sytuacja :) 

Są też jednak takie wydarzenia gdzie fotografuję dla samych organizatorów, którzy oprócz zdjęć stricte z wydarzenia, potrzebują też ujęć z tego, co dzieje się „wokół" samej imprezy – oraz ujęć sponsorskich. Organizatorom zazwyczaj nie spieszy się aż tak bardzo, więc nie muszę też szaleć z obróbką. Czasem zajmuje mi ona godzinę, a czasem dwie lub cztery. Staram się też nie robić za dużo zdjęć, co na pewno usprawnia moją późniejszą selekcję – wybieram to, co jest najbardziej potrzebne, a do reszty ujęć już nie wracam. 

➡ W jaki sposób bezlusterkowce Sony przyspieszają Twoją pracę?

Te aparaty są przede wszystkim dużo lżejsze od standardowych lustrzanek, więc ani ramiona, ani ręce się po prostu nie męczą podczas ich użytkowania. Po roku pracy z bezlusterkowcami Sony, gdy wziąłem do ręki moją starą lustrzankę, to przeżyłem szok! Bo w ogóle zapomniałem, że lustrzanki były tak ciężkie i nieporęczne.

Kolejna sprawa, to obraz na ekranie LCD oraz w wizjerze elektronicznym. Jak zaczynałem pracę na bezlustrze, to znajomi pytali mnie, czy ten obraz w wizjerze mi nie przeszkadza – że nie widzę optycznego obrazu, tylko właśnie elektroniczny i czy się mi oko nie męczy z tego powodu. Ja w ogóle nawet o tym nie pomyślałem, bo to nieprawda, że wzrok się męczy – wszystko widzę tak naprawdę dużo lepiej i na dodatek od razu: ekspozycję, balans bieli – dokładnie to, co mam na tych zdjęciach.

To, że mogę też podejrzeć ten obraz na ekranie LCD i że mogę ten ekran swobodnie obrócić w każdą stronę, a robienie zdjęć z pozycji podłogi lub znad głowy jest dzięki niemu tak łatwe jak nigdy wcześniej – fantastyczna sprawa! I teraz anegdotka – jak pierwszy raz dostałem aparat Sony do przetestowania, to ten ekran LCD taki trochę niepoważny się mi wydawał, taki amatorski po prostu – a okazało się, że to jest fantastyczne udogodnienie! I na dodatek ono w każdym modelu ewoluuje, jeszcze bardziej tym ekranem można kręcić – ale można go też po prostu zamknąć, jak się go nie chce oglądać ;)

Autofocus w bezlusterkowcach Sony jest też nieporównywalnie szybszy i stabilniejszy w odniesieniu do lustrzanek – jak robię całą serię zdjęć, to może raptem zdarzy się jedno, które jest nieostre, i to pewnie jeszcze z mojej winy. Teraz AF to już w ogóle sam rozpoznaje obiekty na zdjęciach, a zaawansowane algorytmy potrafią śledzić te obiekty z niesamowitą skutecznością. 

Wreszcie ilość klatek na sekundę – na początku, jak aparaty bezlusterkowe pojawiły się na rynku, to ludzie się stukali w głowę i mówili „po co komuś 20 kl./s?" – a teraz mamy aż 120 kl./s i to dalej jest przydatne! Oczywiście absurdem byłoby używanie tego non stop, ale w moim przypadku, gdy zależy mi dokładnym uwiecznieniu konkretnego odcinka w przebiegu jakiegoś bardzo krótkiego wydarzenia, np. biegnącego zawodnika, to dostęp do tej funkcji daje mi absolutną pewność, że nic mi nie umknie. Ktoś mi kiedyś powiedział, że te wszystkie współczesne udogodnienia, to nie są jakieś wodotryski i inne bajery służące niczemu, ale dzięki nim można mieć po prostu realnie więcej klientów i lepiej sprzedawać swoje usługi. Ze wszystkiego trzeba korzystać z głową, a nie tylko dlatego, że akurat jest taka opcja.

➡ Czy miałeś szansę pracować już modelem Sony A9 III z globalną migawką?

Tak – jest rewelacyjny pod każdym względem: poczynając od takich drobiazgów jak np. skuteczna redukcja migotania z powodu świateł LED, – a LEDy są teraz wszędzie i w mojej pracy spotykam się z nimi praktycznie na co dzień – a kończąc na genialnym AF, niesamowitej prędkości, liczbie klatek na sekundę... ja tu kompletnie nie widzę słabych punktów, można by długo opowiadać :) 

➡ Czyli z dużym prawdopodobieństwem Twoja kolejna nagrodzona fotografia w konkursie World Press Photo będzie wykonana właśnie modelem A9 III? Czego Ci oczywiście życzymy!

Bardzo dziękuję! Ja nie pracuję dla nagród, choć oczywiście to zawsze gdzieś tam mile łechce. I przyciąga klientów, których oczekiwaniom będę mógł sprostać – taką mam nadzieję :)

➡ Bardzo dziękuję za rozmowę! 

 Fot. Tomasz Markowski

Wywiad z Tomaszem Markowskim przeprowadziła Justyna Miodońska

Wszystkie fotografie zawarte w artykule są autorstwa Tomasza Markowskiego. Kopiowanie oraz rozpowszechnianie fotografii bez zgody autora jest surowo zabronione. 

Sprawdź nasze inne inspirujące wywiady:

➡ „Szukam Natchnień. Lubię nasiąkać Pięknem”. O sztuce łapania chwil ulotnych rozmawiamy z fotografem Adamem Trzcionką

➡ Barwa w fotografii – wywiad z Peterem Bielackiem!

➡ EXPOzycja 2023. Fotografia dokumentalna – wywiad z Marzeną Hans