Górskie opowieści. Rozmowa z fotografem Marcinem Ciepielewskim
Justyna Miodońska • 2 października 2024 • 20 min
Są takie dziedziny fotografii, które wymagają od twórcy swoistego hartu ducha oraz bezwzględnej pokory wobec sił Matki Natury. Potrafi ona jednak wiele wynagrodzić oraz odsłonić przed fotografem piękno swojego nieokiełznanego bytu; wie o tym bardzo dobrze Marcin Ciepielewski – ambasador Focus Nordic, umiejętnie łączący swoją pasję do wspinaczki z miłością do fotografii – który w wywiadzie dla Foto-Plus podzielił się wiedzą na temat tego, jak tworzyć unikatowe zdjęcia w górskich, często niepobłażliwych okolicznościach.
Spis treści:
Wywiad z Marcinem Ciepielewskim
➡ Dlaczego zdecydowałeś się zaufać marce Nikon? To kwestia wdrożonej technologii, a może ergonomii sprzętu?
Przyznam się, że w markę Nikon wszedłem przez przypadek. Na studiach pojechałem za granicę do pracy zbierać truskawki, żeby kupić swój pierwszy aparat, ale tak do końca nie wiedziałem jaki sprzęt kupić i na co się zdecydować. Wtedy kolega polecił mi po prostu Nikona – to był jeszcze model F70, na kliszę – i potem, jak już zacząłem budować system, to stopniowo zacząłem wymieniać sprzęt na kolejne modele, dokupowałem obiektywy i z czasem zaczynałem coraz bardziej ten sprzęt doceniać. Wiedziałem też, że jest on wykorzystywany przez wielu profesjonalistów, także w ciężkich warunkach; wielu moich kolegów, którzy fotografują góry i wspinanie, także Nikona używa – i tak już zostało.
W przypadku Nikona bardzo odpowiada mi ergonomia tego sprzętu; pracuję w bardzo trudnych warunkach – jest mokro, zimno, czasem mroźnie – i to jest bardzo ważne dla mnie, żeby w takich warunkach nie szukać kolejnych opcji menu, tylko żeby wszystko mieć pod palcem i działać niemal instynktownie, automatycznie.
Kolejną bardzo ważną rzeczą w Nikonie jest to, że korpusy ich profesjonalnych aparatów są bardzo dobrze uszczelnione i odporne na warunki atmosferyczne – co przekłada się i na bezpieczeństwo sprzętu i oczywiście na wygodę pracy.
Myślę też, że takie aparaty jak Z8 (a wcześniej D850) to aparaty „kompletne” – są bardzo wszechstronne i ich parametry – duża matryca, szybkość serii i autofocus, rozpiętość tonalna – pozwalają na bardzo różnorodne zastosowania i uzyskiwanie efektów na najwyższym poziomie.
➡ Jak wyglądają Twoje przygotowania przed wyprawą w góry? O jakich kluczowych aspektach musisz pamiętać?
Tutaj jest kilka ważnych etapów – pierwszą kwestią jest to, gdzie będę fotografował; czy w górach, czy w skałkach – muszę więc zapoznać się z konkretnym miejscem, w którym zamierzam pracować. I jeśli fotografuję w Polsce, to przez 20 lat wspinania większość tych miejsc mam już w miarę ogarniętych i orientuję się „co i jak". Ale jeżeli jest to sesja, gdzie przykładowo wyjeżdżamy gdzieś za granicę, w nowy rejon, to pierwszym krokiem jest przewertowanie przewodników wspinaczkowych oraz oglądanie zdjęć, które tam zostały wykonane – bo to też jest fajna wskazówka, gdzie konkretnie się wybrać i w jakie sektory celować.
Kolejna wskazówka to Google Grafika – też bardzo często wpisuję sobie konkretne miejsce i patrzę na zdjęcia, co komuś udało się tam zdziałać; wynajduję najbardziej znane i klasyczne drogi i staram się znaleźć jakiś punkt zaczepienia, co tam w ogóle można zrobić. I kolejna sprawa – Google Earth, to jest genialna rzecz – bo faktycznie bez wychodzenia z domu mogę obejrzeć z kilku stron miejsce, które mnie interesuje. To nieraz pomaga nie tylko przy wyborze lokacji i wstępnym zapoznaniu się z terenem, ale także w przygotowaniu logistyki zdjęć.
➡ A czy w gronie znajomych fotografów wspieracie się w kontekście wynajdywania nowych miejscówek? Zdradzacie sobie lokalizacje, a może wręcz przeciwnie?
Raczej zawsze sobie wzajemnie pomagamy i dzielimy się patentami jak coś zrobić, albo jak to logistycznie zaplanować. Jeśli ktoś był gdzieś wcześniej, to może podpowiedzieć jak ogarnąć pewne aspekty techniczne, jak tam dotrzeć etc. Nigdy nie miałem takiego problemu, żeby ktoś nie chciał mi czegoś powiedzieć czy pomóc.
Kiedy pracuję ze wspinaczami, to bardzo często wspólnie dyskutujemy i omawiamy całą logistykę danej sesji – ponieważ oni wykonują kawał niewdzięcznej i ryzykownej roboty. Ponadto nieraz kontaktuję się ze wspinaczami czy przewodnikami, którzy znają dany region, nawet jeżeli nie biorą tym razem udziału w moim projekcie. Ale bezpośrednia relacja i rozmowa z ludźmi, którzy byli w danym miejscu, wspinali się tam jest bardzo wielką pomocą. To jest dość małe środowisko i raczej w większości się znamy i staramy się sobie wzajemnie pomagać.
➡ Co jest dla Ciebie największym wyzwaniem technicznym w kontekście fotografowania w ekstremalnych warunkach pogodowych?
Kwestia doświadczenia jest na pewno bardzo ważna – ja wspinam się od 2001 roku i doświadczenie wspinaczkowe w tej pracy jest tak naprawdę bardzo potrzebne. Z definicji działamy w terenie bardzo trudnym, niedostępnym i niebezpiecznym – który generuje dużo problemów. W tym wszystkim jednym z największych wyzwań logistycznych jest to, żebym ja mógł się znaleźć w odpowiednim miejscu, z którego będę mógł fotografować daną drogę lub grupę wspinaczy.
Czasem bywa to łatwiejsze, czasem trudniejsze – albo w ogóle niemożliwe – i wymaga też bardzo dużego wysiłku fizycznego. Nieraz wspinacz musi przejść tę samą drogę dwa razy – po to, żeby najpierw mi powiesić poręczówkę, po której wyjdę na specjalnych przyrządach samozaciskowych – a później idzie jeszcze raz, żebym mógł go sfotografować. Bardzo często jest tak, że po połowie dnia podchodzenia, noszenia i montowania sprzętu, poręczówek – kiedy tak na dobrą sprawę wszyscy są już kompletnie wykończeni – to ja dopiero zaczynam swoją właściwą pracę, czyli fotografowanie. Przygotowanie techniczne jest bardzo angażujące dla nas wszystkich.
➡ A masz za sobą taką jakąś naprawdę ekstremalną eskapadę?
Powiem tak – to jest trochę taki mit z tymi ekstremalnymi przeżyciami, media promują taką modę na bycie ekstremalnym, że to wspinanie się właśnie takie powinno być. Ale my jako wspinacze, działając w terenie jakby z definicji niebezpiecznym i uprawiając aktywność, która może być potencjalnie ryzykowna – jesteśmy szkoleni, żeby to ryzyko kalkulować i w miarę możliwości go unikać.
➡ No tak, bo przecież stawką jest Wasze życie.
No właśnie – więc tak naprawdę nie ma jakiś strzałów adrenaliny, że niewiadomo co się dzieje – że latają kamienie, że są jakieś wichury i lawiny – staramy się to wszystko brać pod uwagę i planować. Nigdy nie musiałem przerywać projektu ze względu na jakieś zagrożenie naszego życia; były oczywiście sesje w trudnych warunkach, że w zasadzie gdybym mógł przewidzieć zmiany pogodowe, to pewnie byśmy w ogóle nigdzie nie poszli – ale poszliśmy i było ciężko, ale też fajnie.
Nauczyłem się też z biegiem czasu, że im gorsza jest pogoda, tym lepsze zdjęcia wychodzą; oczywiście nie polecam takiego podejścia osobom niedoświadczonym. Podsumowując – w tym wszystkim jest więcej takiego długotrwałego, żmudnego wysiłku – podejścia, czekania, wiszenia w niewygodnej pozycji, marznięcia – a samego fotografowania raptem na kilkanaście minut.
➡ A jak wygląda podział ról w Twoim zespole? Bo nie pracujesz sam, prawda?
Tak – i chciałbym to szczególnie podkreślić, że to jest bardzo mocno praca zespołowa. Współpracuję obecnie z wieloma wspinaczami i cieszę się, że na ten moment mogę działać z osobami, które są w absolutnej czołówce polskiej, a nawet światowej wspinaczki. Bazowanie na ich umiejętnościach oraz doświadczeniu jest bezcenne, a też ufamy już sobie na tyle, że nawet jak mam jakiś kompletnie chory pomysł, to oni od razu w to wchodzą i mówią „spróbujmy" – i mamy takie wzajemne zaufanie do siebie.
Zespół jest kluczową sprawą, bo ja sam nie zawsze jestem wszystko w stanie zrobić. Dzięki współpracy z takimi ludźmi mogłem wziąć udział we wspinaczkach, których jako samodzielny wspinacz nie mógłbym się podjąć, bo były kompletnie poza moim zasięgiem. I to jest niesamowite, że mogę właśnie w tym uczestniczyć i mieć rzeczywiste pojęcie jak wyglądają naprawdę trudne wyprawy i duże wyzwania wspinaczkowe.
Na początku zawsze siadamy i omawiamy plan – ja mówię swoją wizję, co chcę zrobić, kiedy powinniśmy się tam znaleźć, żeby złapać dobre światło – tutaj też korzystam z aplikacji, które dokładnie pokazują mi, gdzie w danym momencie będzie słońce i to jest bardzo przydatne. I wtedy następuje podział ról – gdy szykują się trudne wyprawy, to kwestie logistyczne częściowo przechodzą na osoby, które muszą się wspiąć i przygotować mi stanowisko, żebym był w stanie dostać się we właściwe do zdjęć miejsce.
Nieraz także moi koledzy wspinacze uznają, że pewne rzeczy mogą być na danej drodze niemożliwe do zrealizowania. Wtedy próbujemy wymyślić rozwiązania alternatywne, przygotować plan B. To wszystko wymaga dobrej komunikacji w zespole – sam bym tego nie ogarnął.
➡ Czy Twoje, Wasze wizje w terenie udaje się zrealizować na 100%?
Bywa różnie. Nie zawsze uda się trafić w pogodę, nie zawsze uda się zawiesić linę w odpowiednim miejscu i tak dalej. Nieraz jest tak, że to co wymyśliłem nie do końca jednak dobrze wygląda w rzeczywistości, albo realizacja okazuje się niemożliwa. Czasem widok z góry na drogę nie do końca jednak odpowiada moim wyobrażeniom, jakie miałem na dole.
Dobrym przykładem jest moja sesja z Daszką Brylovą na „Chińskim Maharadży”. Na to zdjęcie miałem kompletnie inną wizję i wyobrażenie tego co chciałem zrobić. Jednak w trakcie wstępnego rekonesansu zobaczyłem kadr i perspektywę, która od razu mnie zachwyciła. Sesję zrealizowałem jednak według moich zamierzeń i dopiero na koniec zrobiłem jeszcze ten wypatrzony nieco przypadkiem kadr. I okazało się, że z tej sesji ten kadr „rezerwowy” okazał się o wiele, wiele lepszy niż to co wymyśliłem i zrealizowałem według planu.
➡ W jaki sposób rozwiązania marki Nikon wspomagają Cię w kontekście gwałtowanie zmieniających się warunków atmosferycznych?
Mój aparat mnie jeszcze nigdy po prostu nie zawiódł. Oczywiście zdarzały się takie sytuacje jak wyczerpana bateria – ale to jest absolutnie jasne, że zawsze muszę wziąć ze sobą kilka zapasowych baterii oraz kart. Korpusy Nikonów są uszczelnione, są bardzo wytrzymałe i to pozwala mi pracować w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych. Fotografowałem w deszczu, w górach, w 25-stopniowym mrozie, w śnieżycy i w lecących na mnie pyłówkach, a ten sprzęt nigdy nie odmówił mi posłuszeństwa. Aż sam jestem zdziwiony, bo nieraz ten aparat wraca ze mną z sesji dość mocno styrany – ale nigdy nic złego się nie wydarzyło.
➡ Jak dbasz o swoją kondycję fizyczną?
W 2001 roku zacząłem się wspinać i przez 20 lat robiłem to naprawdę intensywnie, trenując też bardzo ciężko. Jednocześnie zdobywałem wiedzę i doświadczenie jak działać w górach, zarówno w lecie jak i zimie. Zawsze też wtedy fotografowałem – choć te sesje były wtedy „takie przy okazji”, bez większych przygotowań, planu.
Natomiast kiedy przeprowadziłem się do Krakowa 6 lat temu te proporcje zaczęły się troszkę zmieniać. W tej chwili nie wspinam się już na takim poziomie jak kiedyś i nie trenuje już tak ciężko, choć oczywiście staram się utrzymać kondycję fizyczną, bo jest to po prostu niezbędne w tej pracy.
Biegam, wspinam się na sztucznych ścianach i w skałach, choć oczywiście na dużo niższym poziomie, bardziej po to, aby wciąż się ruszać niż dążyć do wysokich wyników. W pewnym momencie uznałem po prostu, że to właśnie w fotografii jestem w stanie wejść wyżej niż we wspinaniu się :) Też same sesje i regularne bycie w górach, w skałach – to siłą rzeczy przygotowuje człowieka na kolejne wyzwania.
➡ Dlaczego akurat ten rodzaj fotografii uprawiasz?
Ukończyłem Wydział Artystyczny w Lublinie i zrobiłem dwie specjalizacje z malarstwa oraz aneks z fotografii. Tak więc mam przygotowanie merytoryczne, żeby w tym gąszczu kształtów i kolorów naszego świata odnajdywać wewnętrzny porządek przy komponowaniu zdjęć. Ale nie da się ukryć, że wspinanie jest taką aktywnością, która pozwoliła mi połączyć różne pasje i dała mi najwięcej pod kątem fotograficznym. Komercyjnie zajmuje się również fotografią portretową i studyjną, ale to właśnie we wspinaniu udało mi się odnaleźć całe spektrum rzeczy, które mi się w fotografii podobają.
To są takie naczynia połączone; trudno to w jakikolwiek sposób rozdzielać – bo i wspinanie i fotografowanie – stało się moim stylem życia; pozwoliło mi na podróżowanie, na aktywność fizyczną, na kontakt z przyrodą, na poznawanie nowych ludzi i kultur – i z tego wszystkiego zrobiła się taka wielka przygoda. Fotografowanie pozwoliło mi na uczestnictwo w pewnych wyprawach, na które sam bym się nie zdobył – ponieważ moje umiejętności by mi na to nie pozwoliły – dzięki temu wszystkiemu mogłem być świadkiem naprawdę wielkich wspinaczek. I to jest niesamowite.
Robert Capa powiedział kiedyś takie słowa, że „jeżeli Twoje zdjęcia nie są wystarczająco dobre, to znaczy, że nie byłeś wystarczająco blisko". I to dobrze odzwierciedla moje podejście do fotografii wspinaczkowej – ja bardzo mocno stawiam na uczestnictwo. Nie jestem w stanie zrobić wszystkiego sam, ale chodzę w góry z zespołem, uczestniczę w prawdziwych wspinaczkach i noszę to, co wszyscy – albo czasami nawet więcej, bo jeszcze dodatkowo sprzęt fotograficzny, którego nikt za mnie nie wniesie – mi też jest zimno, też jestem zdrętwiały, ja też się boję... także jest to takie duże współodczuwanie wszystkiego. I to się przekłada na prywatne relacje z ludźmi, z którymi pracuję – to są moi przyjaciele i przeżyliśmy wspólnie różne sytuacje w skałach i górach. To bardzo łączy ludzi.
➡ Używasz w terenie jakiś specjalnych technik fotograficznych?
Zdecydowanie więcej technik ma tutaj związek z aspektem wspinania się, ale na pewno jestem też fotografem, który mocno przywiązuje uwagę do kwestii kompozycyjnych, aspektów kolorystycznych oraz rozwiązań formalnych – w myśl słów Maurice Denisa, że „każdy obraz, zanim stanie się aktem, koniem bojowym lub anegdotą, jest płótnem pokrytym farbami w pewnym określonym porządku".
Pewnymi rozwiązaniami technicznymi, z których korzystam w trakcie sesji w skałach są lampy błyskowe – wykonałem parę sesji wspinaczkowych właśnie z ich pomocą, żeby uzyskać zupełnie inny efekt, niż można by się spodziewać w takim miejscu i w takich warunkach oświetleniowych.
Takie sesje są niesamowicie skomplikowane; są one też bardziej stresujące, ponieważ nigdy do końca nie jestem pewien, czy to wszystko mi wyjdzie – a zakres przygotowań jest wówczas bardzo rozległy i zawsze się boję, żeby ta para nie poszła w gwizdek i żeby efekt był tego wart... dlatego też często jeżdżę sam w różne miejsca i sprawdzam wtedy na sucho; robię symulacje, żeby się przekonać czy to, co sobie wymyśliłem, ma szansę w ogóle wyjść.
Szczęście sprzyja przygotowanym – warunki na sesji czy na ścianie – wiadomo, że one zawsze są w pewnym stopniu nieprzewidywalne. Wiele rzeczy można sprawdzić, ale pogoda w górach jest bardzo zmienna. Jednak im więcej sobie wcześniej przygotuję, tym szybciej jestem w stanie reagować na bieżąco, jestem bardziej elastyczny w czasie sesji i szybciej mogę coś awaryjnie wymyślić
➡ Z której swojej realizacji jesteś na ten moment najbardziej dumny?
W tej chwili mam dwa takie zdjęcia. Jedna z tych sesji została zrealizowana na grani Cosmiques w masywie Mount Blanc – „Digital Crack". Zrobiłem wtedy zdjęcie, które wymagało bardzo dużo samozaparcia i przygotowań od całego zespołu, ale efekt zadowolił nas wszystkich, a samo zdjęcie zyskało spore uznania na całym świecie. Drugą taką fotografią jest „The X" – to zdjęcie powstało przypadkiem, a pomysł pierwotny był zupełnie inny; jednak jest ono dla mnie zdjęciem kompletnym pod względem artystycznym.
O ile „Digital Crack" jest pięknym pejzażem, o tyle „The X" ma ciekawe rozwiązania formalne i mogę powiedzieć – jeżeli w ogóle można w kontekście fotografii sportowej mówić o jakimś artyzmie – że w tym przypadku zdecydowanie udało mi się go osiągnąć. I myślę, że to jest także fotografia, którą udało mi się wykonać dzięki zrobieniu bardzo dużej ilości innych zdjęć; i tylko dlatego byłem w stanie dostrzec i zapisać właśnie ten niemal abstrakcyjny kadr – to kamień milowy pewnego etapu mojego rozwoju, mojej fotograficznej drogi. To zdjęcie również przetoczyło się przez najważniejsze konkursy w Europie oraz w Stanach Zjednoczonych, więc jestem z niego dumny.
➡ Jak radzisz sobie z emocjami na trasie?
Jak już wcześniej wspominałem, nie ma tutaj strzałów adrenaliny, a cały proces jest raczej długotrwały, męczący i nierzadko nudny – jest zimno, mokro i trzeba to wszystko znosić. Na pewno doświadczenie wspinaczkowe pomaga mi nie zrezygnować w trakcie tego całego zamieszania; trzeba to też po prostu to lubić. I nie chciałbym żeby to źle zabrzmiało, ale bycie turystą w górach oraz bycie wspinaczem górskim to są dwie kompletnie różne rzeczy.
Podczas kursu taternickiego nieraz wychodzi się na szkolenie w złej pogodzie, żeby nauczyć się w niej funkcjonować. Ewakuacja ze ściany jest dużo trudniejsza niż powrót ze szlaku i wspinacze muszą po prostu umieć poradzić sobie w takich sytuacjach.
Jako wyszkoleni wspinacze stosujemy też określone procedury oraz przećwiczone i opanowane operacje sprzętowe, wiemy jak to wszystko działa, mamy zaufanie do sprzętu, do siebie nawzajem – i to wszystko razem wzięte eliminuje duże emocje, a z czasem do pewnych rzeczy człowiek się też przyzwyczaja.
Jeśli ten strach już rzeczywiście się pojawia – a pojawia – to na pewno jestem w stanie go kontrolować. Jednak dużo gorszym stresem dla mnie jest niepokój o moich partnerów wspinaczkowych; bo nieraz fotografuję ich na drogach niebezpiecznych, w sytuacji dużego zagrożenia.
Fotografowałem w czeskich piaskowcach (Adrspach, Teplice), gdzie etyka wspinaczkowa jest bardzo surowa i jest to raczej „zabawa" dla bardzo doświadczonych wspinaczy; Krzysztofa Rychlika na lodospadach, które są z definicji niebezpiecznie; fotografowałem wspinanie free solo bez żadnej asekuracji – i to chyba były najbardziej przejmujące dla mnie momenty, kiedy faktycznie musiałem bardzo mocno się skupić na tym, żeby robić zdjęcia. Jednocześnie w tym trzasku migawki była galopada myśli „żeby tylko nie odpadli". Czasem po takich sytuacjach „wracam do siebie" przez kilka dni...
➡ Jak zacząć fotografować tak jak Ty?
Doświadczenie wspinaczkowe to podstawa, choć są oczywiście tacy fotografowie, którzy zajmują się fotografią górską, a sami się nie wspinają – ja jednak uważam, że to jest niezbędne. Im więcej się nauczysz w tym temacie, tym będziesz bezpieczniejszy w skałach i górach, tak samo Twoi partnerzy. Warto też zacząć od od fotografowania w skałach, bo jest po prostu bezpieczniejsze; i starać się rozwijać powoli, stopniowo.
Często tą dziedziną fotograficzną zajmują się ludzie, którzy już w jakiś sposób są związani z dyscypliną wspinaczkową i to daje kilka korzyści; przede wszystkim umiejętność odczytania ruchu. Bo dla laików na przykład samo to, że ktoś robi zdjęcie z góry, z tą przestrzenią, już samo w sobie jest atrakcyjne. Natomiast gdy ja się znajdę na górze, to dopiero zaczynam pracować nad kadrem, żeby był on niezwykły. Takich zdjęć „z góry" są setki, więc muszę się naprawdę napracować, żeby moje czymś się wyróżniało i poruszało wyobraźnię; to właściwe odczytywanie, a nawet przewidywanie ruchów wspinacza jest w tym wszystkim bardzo ważne.
Trzeba się też po prostu przygotować na duży wysiłek oraz na dużo logistycznych wyzwań zanim stricte przejdzie się do fotografowania – czasem z całodniowej sesji można tak naprawdę wrócić z jednym lub dwoma dobrymi zdjęciami. Albo z żadnym.
➡ Czym aktualnie fotografujesz?
W tej chwili fotografuje sprzętem Nikona – aparatami Z7 II oraz Z8; świetne aparaty – zwłaszcza Z8 – bardzo szybki, solidny, uszczelniony, z dużą matrycą i świetnym autofocusem. Do sesji w ścianie mam dwa podstawowe obiektywy – Nikkora 17-28 f/2.8 – bardzo lubię fotografować szerokim kątem, nie jest to łatwe, ale warte efektów – oraz 70-200 2.8 VR II jeszcze z systemu F. Dodatkowo korzystam też z klasycznej 50-tki Z f/1.8 S, którą wykorzystuję do zdjęć pod ścianą, lifestylowych i reportażowych; też ją bardzo lubię, jest bardzo lekka, ostra i szybka, z ładną plastyką.
Miałem taki okres w życiu, że bardzo mocno interesowałem się sprzętem, śledziłem wszystkie nowości i próbowałem kupować każdy kolejny obiektyw... po jakimś czasie się zorientowałem, że to w żaden sposób nie poprawia moich zdjęć i że więcej czasu spędzam w Internecie czytając testy, które niespecjalnie mają wpływ na moje fotografie. Zmieniłem więc diametralnie podejście – teraz robię jakiś research kiedy faktycznie poczuję, że mój obecny sprzęt w czymś mnie ogranicza. Dopiero wtedy zaczynam szukać rozwiązań.
No i też nie bez znaczenia jest fakt, że ja wszystko muszę potem sam wnieść na plecach do góry, razem ze sprzętem wspinaczkowym, liną… dlatego ograniczam się do minimum – biorę ze sobą trzy podstawowe obiektywy i w zdecydowanej większości potrafię je wykorzystać do maksimum. A jeśli czegoś mi brakuje pod konkretną sesję, na innych zleceniach – ponieważ siłą rzeczy nie zajmuję się tylko fotografią górską i sportową – to wtedy wypożyczam po prostu potrzebny sprzęt.
Mam takie podejście, że czasami wejście w ścieżkę czysto techniczną może naprawdę do niczego nie doprowadzić – dużo większą rolę odgrywa fotograf, jego świadomość, styl pracy i umiejętności. Im bardziej jesteśmy świadomi tego jak pracujemy i jak działamy, tym lepiej możemy dobrać sprzęt pod własne predyspozycje. I ja już doszedłem do takiego momentu – że te trzy obiektywy i zakresy ogniskowych to jest mój bardzo świadomy i kompletny wybór jeżeli chodzi o fotografowanie w górach.
➡ Bardzo dziękuję za rozmowę.
Wywiad z Marcinem Ciepielewskim przeprowadziła Justyna Miodońska.
Wszystkie fotografie zawarte w artykule są autorstwa Marcina Ciepielewskiego. Kopiowanie oraz rozpowszechnianie fotografii bez zgody autora jest surowo zabronione.
Sprawdź nasze inne inspirujące wywiady:
Jak w zgodzie ze sobą podbijać rynek fotografii użytkowej? Rozmawiamy z Margo Słowik
Co w trawie piszczy? Rozmawiamy z makrofotografem Adrianem Truchtą!
Najnowsze
Zostań naszym stałym czytelnikiem
Bądź na bieżąco z nowościami foto-wideo, inspiruj się wybitnymi twórcami, korzystaj z praktycznych porad specjalistów.
Poinformujemy Cię o super promocjach, interesujących kursach i warsztatach.