Dlaczego dobre zdjęcia są już dzisiaj niewystarczające? Rozmowa z Andrzejem Słowikiem

Justyna Miodońska • 18 grudnia 2024 • 23 min

Dlaczego dobre zdjęcia są już dzisiaj niewystarczające? Rozmowa z Andrzejem Słowikiem

Nie ulega wątpliwości, że współczesna branża fotograficzna wymaga od usługodawców nieustannej adaptacji do błyskawicznie zmieniających się oczekiwań rynkowej klienteli; wie o tym doskonale Andrzej Słowik, właściciel Crystal Albums, który w wywiadzie dla Foto-Plus podzielił się swoimi licznymi refleksjami na temat trudności, z jakimi mierzą się dzisiejsi przedsiębiorcy, a także podkreślił znaczenie szeregu uniwersalnych zasad będących gwarantem udanego biznesu – niezależnie od rodzaju wykonywanej działalności. Przygotuj się na solidną dawkę wiedzy!

Wywiad z Andrzejem Słowikiem

➡ Czy osoby, które dziś startują ze swoim biznesem – nie tylko fotograficznym – mają trochę łatwiej z wejściem na rynek, a może jest odwrotnie?

Mam za sobą 14 lat doświadczenia w prowadzeniu własnej firmy, a w samej branży jestem już od lat dziewięćdziesiątych, ponieważ mój tata miał zakład fotograficzny; tym sposobem mogłem obserwować wszystkie zmiany na przestrzeni wielu lat – widziałem, jak powstawały wielkie majątki wśród znajomych mojego ojca, widziałem ich spektakularne upadki, przeżyłem także załamanie się rynku fotografii analogowej w 2004 ze względu na ówczesną, dynamiczną cyfryzację.

Jeśli jest jakiś wspólny mianownik dla każdego z tych okresów, który miał miejsce – czy to właśnie dla lat dziewięćdziesiątych, dwutysięcznych, czy też obecnych – to za każdym razem fotografowie mówią, że „coraz więcej amatorów pcha się do zabawy, że ceny są coraz niższe i że jest coraz gorzej" – to jest pewien constans na rynku. A czy teraz jest łatwiej, albo gorzej? Jest na pewno inaczej, bo w każdym momencie działalności musisz się adaptować do tego, co prezentuje rynek.

Jest takie stare powiedzenie, że „najlepiej było zacząć pracę 20 lat temu, a drugi najlepszy moment jest teraz". To, co moim zdaniem na pewno się zmieniło na przestrzeni ostatnich 5 lat – i co jest trudne do adaptacji przez fotografów – to fakt, że dobre zdjęcia nie wystarczą. Jest takie powszechne przekonanie, że „dobre zdjęcie samo się obroni" i że „zrobienie wysokojakościowego zdjęcia super zadziała" – podczas gdy inne aspekty składające się na biznes są kompletnie niedowiezione.

Są też dodatkowe zagrożenia, które widzę – w kontekście działalności Crystal Albums, gdzie bazujemy przede wszystkim na fotografii ślubnej i rodzinnej. Po pierwsze dzietność w Polsce – która jest u nas w kraju na spektakularnie niskim poziomie – więc siłą rzeczy klientela jest coraz mniejsza. A druga rzecz, to jest laicyzacja kraju – więc ślubów kościelnych też jest coraz mniej. Rok 2024 był trudny dla fotografów; przetoczyła się wojna w Ukrainie, inflacja, a to wszystko skutkuje tym, że jak ludzie mają do wyboru: kupić chleb czy iść do fotografa, to wiadomo, co wybierają.

Czy to się zmieni? Myślę, że tak – bo życie idzie falami: w 2004 roku cały rynek fotograficzny kompletnie się załamał, w 2007 gospodarka poszła w dół, w 2020 nastał covid i przez pół roku fotografowie nie mieli nic do roboty, a w 2022 – wybuchła wojna w Ukrainie. Czy przyszły rok będzie lepszy? Nie wiem. A czy za 10 lat będzie lepiej? Prawdopodobnie tak.

I wiadomo, że na różnych rynkowych etapach słabsi gracze odpadną, że ludzie robiący „ładne zdjęcia" też prawdopodobnie odpadną – może ja sam również odpadnę? Nie wiem, ale będziemy robić wszystko, żeby tak się nie stało. 

➡ A jak myślisz czym może być ten Święty Graal biznesu fotograficznego?

W tym temacie trzeba rozdzielić dwie rzeczy; należy zdecydować, czy jako fotograf jesteśmy rzemieślnikiem – i czy akceptujemy ten fakt – lub czy jesteśmy artystą i próbujemy budować właśnie taki wizerunek. To są zupełnie dwie różne drogi.

Jeśli zdecydujesz się na zostanie rzemieślnikiem – co swoją drogą nie przekreśla możliwości realizacji artystycznych projektów – to uważam, że są pewne podstawowe zasady każdego biznesu, które dotyczą wszystkich branż. 

Po pierwsze, to w miarę sprawne odpowiadanie na zapytania klientów – jeden, dwa dni – to już jest naprawdę mega dobrze. Płynność komunikacji jest bardzo ważna. Po drugie – i to jest bardzo rzadkie – jeśli do czegoś się zobowiązujesz, to dowieź to. To jednocześnie tak proste, a zarazem tak trudne. I rzecz trzecia – jeśli popełnisz błąd, to trzeba mieć chociaż minimum autorefleksji, że faktycznie coś nie zagrało po naszej stronie. Trzeba się do tego przyznać klientowi, przeprosić, a na końcu ponieść konsekwencje swojego błędu. W Polsce bardzo mało firm spełnia te wszystkie aspekty i to jest po prostu jakaś abstrakcja – a prawda jest taka, że to właśnie te trzy zasady w zupełności wystarczą, żeby zrobić fajny interes, również w fotografii. 

Mam znajomego malarza, który stara się sprzedawać swoje obrazy za kilka tysięcy złotych i on ma bardzo specyficzny sposób działania; otóż on świadomie decyduje się na niedowożenie swoich obrazów w terminie i świadomie każe swoim klientom czekać – po to właśnie, żeby oni wiedzieli, że on jest artystą, na którego dzieła się czeka. 

➡ Jest to rzeczywiście jakaś „konsekwentna" metoda...

Tak, jest konsekwentny w swojej niekonsekwencji, ale jednocześnie chce doprowadzić do sytuacji, w której polecający go sobie ludzie będą mówić – „ale wiesz co, to jest prawdziwy artysta, u niego trzeba czekać" – genialne to, prawda?

Chciałbym też podkreślić, że słowo rzemieślnik nie powinno być postrzegane jako pejoratywne określenie w kontekście pracy fotografa – bo to właśnie wtedy, gdy jesteśmy rzemieślnikiem, trzymamy się naszych ustaleń, terminów i dajemy radę dowieźć to, do czego się zobowiązaliśmy.

Tutaj też pojawia się kwestia brania na siebie odpowiedzialności. To kolejna rzadkość w naszej branżowej codzienności, choć niezbędna do świadomego kierowania swoim biznesem; żeby nie brać sobie zbyt dużo na głowę – czegoś, czego zwyczajnie nie przerobimy – oraz żeby w miarę możliwości wywiązywać się z terminów. 

fot. Atelier Kryjak

➡ Co mogłoby być pewnego rodzaju „tarczą" przed klientem? Jakie działania mogą uchronić fotografów przed niepowodzeniami?

Trzeba podkreślić, że niewyrobienie się w terminie też nie jest czymś złym – pod warunkiem, że nie robisz z siebie durnia, tylko uczciwie informujesz swojego klienta o tym, że „Przepraszam, ale mam taką, a taką sytuację i nie dostarczę ci zdjęć w terminie" – jestem przekonany, że w 90 % przypadków klient odpisze „Ok, super, nic się nie dzieje". Więc tutaj znów ta konsekwencja w działaniu jest ważna – to może być właśnie taka tarcza. Bycie odpowiedzialnym, po prostu. 

Jest taki genialny wywiad z Jackiem Walkiewiczem „Pełna moc Możliwości", który w pół godziny streszcza to, czym jest prawdziwe życie. I on tam mówi takie piękne zdanie, że „jak nie dowozisz, to po prostu nie dowozisz – a nie, że jesteś głupi".

Są też takie momenty, jak na przykład sesje świąteczne albo inne bardzo wykańczające maratony sesji zdjęciowych, których fotografowie się podejmują; a potem jest 15 grudnia w Crystal Albums, skrzynka mejlowa pęka nam w szwach, a nasze maszyny drukują dwudziesty dzień z rzędu, dwadzieścia cztery godziny na dobę – my też pewnych rzeczy fizycznie nie przeskoczymy – i tutaj może pomóc najprostsze planowanie po stronie fotografa – uświadomienie sobie, że coś może się nie udać; nie należy trzymać wszystkiego na ostatnią chwilę, a potem narażać się na istną katastrofę. 

➡ W sieci można się spotkać z nagminną krytyką fotograficznych usługodawców; z czego wynikają te turbulencje z realizacją zleceń? Co się może wydarzyć po drodze?

Wszystko... powiem tak – Crystal Albums była na początku firmą, którą tworzyłem razem z dwoma pracownikami po moim tacie, aktualnie jest nas ponad 30. Po drodze popełniłem każdy z możliwych błędów do popełnienia jako przedsiębiorca. Ale musimy też mieć szansę uczyć się na błędach. Nie ma firm idealnych.

Są przedsiębiorstwa większe, mniejsze i tak naprawdę wszyscy mamy spójne, zbliżone do siebie problemy. Wszyscy jesteśmy samotni w naszym bólu – jestem przekonany, że większość fotografek i fotografów czuje dokładnie to samo. Są sami ze swoimi problemami i nie mają z kim o nich porozmawiać.

Duża część przedsiębiorców ma za sobą potężne niepowodzenia i o tym też trzeba mówić otwarcie. Kiedyś podczas kolacji grupy MasterHub przeżyłem prawdziwy szok: siedzi 12 typów, zaczyna rozmawiać o życiu i nagle ludzie, których z zewnątrz oceniłem jako twardych i poważnych przedsiębiorców, okazują się być totalnie... normalni.

I kończąc wątek – skąd się bierze to, że dużo firm nie dowozi? Głęboko wierzę w to, że nie jest to bazowa intencja, że nie każdy rozpoczyna realizację danego zlecenia, żeby oszukać drugą osobę. Bierzemy po prostu więcej, niż jesteśmy w stanie zjeść – bo jesteśmy głodni i chcemy zapewnić sobie lepszy byt, co jest całkowicie zrozumiałe. Pozdrawiam tutaj wszystkich budowlańców i remontowców, którzy biorą na raz 5 robót :) 

➡ Obecnie na rynku jest też taka tendencja, żeby „czarować" klienta na zasadzie mówienia mu tego, co dokładnie chciałby usłyszeć. A może właśnie trzeba być w tej kwestii bardziej prawdomównym? Mówić jak jest, bez owijania w bawełnę?

To jest decyzja wobec tego, kiedy chcesz się spotkać z „tajfunem" klienta – czy chcesz się z nim spotkać w momencie, kiedy ten tajfun jest w swojej szczytowej mocy, a może wtedy, kiedy będziesz jeszcze w stanie przyjąć to uderzenie – i teraz przykład:

Jest 2021 rok, mamy zdublowany sezon 2020, a ja przeceniłem możliwości produkcji – musiałem skrócić deadline dla fotografów, na składanie zamówień z gwarancją dostarczenia ich przed świętami – inaczej nie dałbym rady zrealizować tego, co już zostało przyjęte. I to właśnie była ta prawdomówność – czy ludzie to docenili? Wylało się na mnie wiadro pomyj. Prywatnie, na grupie... ale przyjąłem to z pokorą.

Powiem też otwarcie – żeby to wybrzmiało i znormalizowało się w tym wywiadzie – że wspomniany sezon przypłaciłem depresją, gdzie przez blisko dwa tygodnie nie byłem w stanie wstać z łóżka. Ale wracając – jestem przekonany o tym, że gdybym wtedy przyjął to wszystko do wydruku, to na sam koniec, tuż przed świętami, dostałbym tylko i wyłącznie czystą falą nienawiści. A tak, dostałem też mnóstwo słów wsparcia.

Część fotografów miała nawet refleksję, że to jest ich wina, że zostawili to na ostatni moment; paradoksalnie skrócenie tego deadline'u było strzałem w kolano, ale jednocześnie starałem się zachować właśnie tę autentyczność i chciałem przyznać się do błędu.  

Rok później (2022) zdarzyło się tak, że na rynku zabrakło papieru fotograficznego; w szczycie sezonu dzwonię do dostawców i nic. Więc napisałem naszym klientom na grupie Crystal Albums, że „zostało nam tylko tyle papieru, na jakieś 100 godzin drukowania, i nie ma więcej – wiec jeśli ktoś dalej zamawia i chce mieć 100 % pewności, że dostanie swoje zamówienie, to trzeba zamówić na innym formacie, bo inaczej nie będziemy w stanie tego zrobić".

Na całe szczęście mój dostawca wyczarował papier gdzieś z Belgii, jednak na grupie i tak pojawiały się hasła typu „no ale jak to, nie zabookowałeś sobie towaru na sezon?", a inni z kolei podziękowali mi za to, że ich o tym poinformowałem. 

➡ Jakie są przyjemne aspekty prowadzenia własnej działalności?

Gdy wysłałaś mi pytania do tego wywiadu i dotarłem właśnie do tego, to pierwszą myślą w mojej głowie było to, że nie ma żadnych takich aspektów... Ale chciałbym się z tego wytłumaczyć.

Crystal Albums był kiedyś bardzo płaską strukturą, byłem ja i wszyscy inni – typowy „pan i władca" w swoim królestwie. Ale teraz, gdy ta organizacja jest już w zasadzie 3-poziomowa, to do mnie trafiają problemy, których nikt inny nie był w stanie wcześniej rozwiązać – najbardziej krzykliwi klienci, największe niepowodzenia... i wówczas przyjemności z prowadzenia firmy zostają po prostu odebrane; też na moje życzenie, ale sam nie byłbym w stanie dźwignąć dalej takiej organizacji.

Jeśli jednak miałbym wskazać to, co mi pozostało, to jest to na pewno poczucie sprawczości. Że to moje decyzje i moje działania doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem obecnie. Gdy zaczynałem, miałem 22 lata, dwóch pracowników i rozlatujące się maszyny... oraz grube 6 cyfrowe długi po moim tacie.

➡ Czyli Twoje wejście na rynek było niczym skok na głęboką wodę.

To była czysta jazda bez trzymanki. Początkowe dwa, trzy lata były prawdziwym koszmarem. Zostałem z długami ojca – był niesamowitym człowiekiem, ale pewne rzeczy się mu po prostu nie udały – miałem również pod opieką 11-letniego brata oraz mamę, która też pracowała w zakładzie; i nagle, jako 22 latek, musiałem porzucić całe swoje dotychczasowe życie, a nomen omen byłem wtedy studentem w Krakowie – całe życie chciałem być programistą; część rozwiązań informatycznych w firmie jest napisana właśnie przeze mnie, jako taki projekt, który daje mi dopaminę. 

Patrząc wstecz i biorąc pod uwagę to, co przeżyłem, to jestem z siebie naprawdę dumny – bo zaczynając z tak silnie minusowej pozycji, doprowadziłem Crystal Albums do momentu, w którym drukujemy ponad 3 miliony zdjęć rocznie

➡ Jakie masz sprawdzone metody na resetowanie się w tym wszystkim?

Myślę, że mogę tutaj nawiązać do takiego tematu, w którym stwierdzam, że dobry partner w życiu jest niezastąpiony. I kropka. Moja żona jest dla mnie niesamowitym oparciem, znosi mnie jako szefa i jako męża – należy się jej Oscar. Nie wyobrażam sobie co by było, gdybym nie miał rodziny i gdybym nie miał partnerki, która nie byłaby dla mnie wsparciem. 

No i dzieci, one mi również bardzo pomagają. Ja się fenomenalnie odnalazłem w roli ojca, to jest moja najważniejsza rola życiowa. I kocham spędzać czas z moimi chłopakami – to jest właśnie ten moment, kiedy przestaję być przedsiębiorcą i staram się odciąć na tyle, na ile jest to możliwe.

W ostatnim roku mocno zdystansowałem się też od zadań operacyjnych w firmie; to znaczy że mam dyrektora produkcji, który ogarnia bieżący ogień, mam zespół dziewczyn, które liderują w swoich określonych miejscach produkcyjnych; wszyscy się na ten moment uczą, ale też genialnie spełniają się w swoich rolach.

Niesamowicie trudno jest się tak całkowicie odseparować od firmowej codzienności, ale zawsze staram się – choć pewnie znajdą się tacy, co to zanegują – nie przelewać swoich emocji na klientów w momencie, w którym świadczę im usługi. Umówmy się, że na pewno każdy z przedsiębiorców miał taką sytuację, kiedy chciał napisać klientowi „żeby grzecznie poszedł w inną stronę".

Zawsze mamy do wyboru wejść w taką emocjonalną wojnę z tym klientem – którą przegramy na każdym froncie – albo zdecydować się na odcięcie i nie angażowanie się w dyskusję.

I tutaj znów wracamy do punktu wyjścia, że trzeba wziąć odpowiedzialność za coś, co rzeczywiście się zawaliło. Są też takie sytuacje, że wina leży po stronie klienta i czasami nie da się już nic więcej zrobić – poza tym, że odpiszesz na wiadomość i zakończysz temat. 

fot. Atelier Kryjak

➡ A jak wygląda taki typowy dzień w Crystal Albums? Bo wspominałeś o rolach w swoim zespole, gdzie każdy „szczebel" jest bardzo istotny. Co się dzieje na produkcji?

Ludzie przychodzą, włączają maszyny i chodzi :)

To brzmi śmiesznie, ale tak właśnie jest; jestem dumny z tego, że ludzie w mojej firmie wykonują pracę, a nie zajmują się organizowaniem sobie tej pracy; nie zajmują się naprawianiem maszyn, nie zajmują się szukaniem i zastawianiem się „co, gdzie, jak, po co i dlaczego".

W Crystal Albums produkcja jest po prostu poukładana. Mam też świadomość tego, że w rzadko w której firmie pracownik spokojnie przychodzi sobie do pracy i wie dokładnie co ma robić i że wie, z czego jest rozliczany. 

I nie ma czegoś takiego jak „wielki sekret prowadzenia przedsiębiorstwa" – trzeba po prostu działać. I kropka. 

➡ Jak myślisz za co najbardziej cenią Was klienci?

Jako rasowy posiadacz syndromu oszusta odpowiem, że nie wiem; ale jeśli miałbym strzelać, to mam nadzieję, że ludzie po prostu doceniają naszą szczerość. I to, że jesteśmy transparentni.

Jako firma nie mamy problemu z tym, żeby przykładowo opublikować statystki reklamacji. Są oczywiście takie firmy, które twierdzą, że takowych nie mają – co jest po prostu niemożliwe – ale chciałbym docelowo doprowadzić do sytuacji, w której fotograf decydując się na współpracę z nami, miał pełną, transparentną świadomość tego, kim jesteśmy i jak działamy.

Czyli na przykład: ta firma ma takie terminy realizacji, popełnia takie a takie błędy, w taki sposób ogarnia reklamacje, to sprawdza, to weryfikuje, to odrzuca... dla mnie te wszystkie aspekty są bardzo ważne w kontekście współpracy. To jest też coś, czego mnie samemu brakuje we współpracy z innymi firmami.

➡ Bardzo ważnym elementem komunikacji z klientem są też różnego rodzaju wydarzenia i festiwale; w tym miejscu chciałabym Cię zapytać o to, w jaki sposób EXPOzycja Foto-Plus przyczynia się do zacieśniania więzi z Waszymi klientami?

To, co ludzie doceniają najbardziej, co ja czytam między wierszami, to jest na pewno autentyczność – my nie jesteśmy firmą ukrytą za sloganami.

Uważam, że to jest bardzo ważne, gdy ludzie zderzają nasz sieciowy wizerunek z tym, co zastają na żywo – choć nie jest on zbytnio inny od tego, który prezentujemy chociażby na Crystalowej grupie na Facebooku. Wiesz dobrze, że memy produkuję tam hurtowo :)

➡ To taka bezpieczna przystań w Internecie.

Staramy się; ale to jest fenomenalny przykład. Bo widzisz, ja już zebrałem komentarze, w których czytałem, że to jest grupa „pochwalna dla Andrzeja, gdzie bije się brawa dla Crystal Albums i nie można złego słowa napisać" – nie jest to oczywiście prawdą, ale ludzie w różny sposób interpretują różne rzeczy. 

Skłamałbym mówiąc, że wszyscy nasi klienci są zadowoleni z tego, jak przebiega nasza współpraca. Czy jest mi z tego powodu smutno? Oczywiście, że tak. 

➡ A czy po takim czasie potrafisz poradzić sobie z krytyką?

Nie potrafię. Ja każdy taki negatywny komentarz przyjmuję do siebie i często mnie on boli; czasem jestem wkurzony, że ktoś napisał kompletną nieprawdę, albo odwrotnie – że jednak miał rację.

Ważne jest to, co ja jestem w stanie dalej zrobić z takim komentarzem; mogę takiej osobie napisać, że ją rozumiem, mogę ją przeprosić, napisać o swojej perspektywie, życzyć „miłego życia". I czy coś ponadto? Oczywiście – mógłbym też wsiąść w auto, paść na kolana i błagać tego człowieka o to, żeby dalej drukował u mnie zdjęcia; ale to przecież kompletnie nie o to chodzi. 

➡ Gdybyś mógł cofnąć się w czasie, to co byś sobie powiedział na początku prowadzenia działalności?

Idź na etat :) Żartuję.

Tak po prostu – bierz odpowiedzialność za to, co robisz. Tak mało ludzi to robi, więc tym już można wygrać na starcie. I warto też w kontekście rozpoczęcia swojej działalności zapoznać się z książką „Mit Przedsiębiorczości", gdzie w wielkim skrócie przeczytamy o tym, że „jeśli kochasz coś robić, to absolutnie nie rób z tego biznesu" :)

Czasem mówi się, że wystarczy robić dobrą robotę, żeby mieć klientów i ja się z tym zgadzam. Problem polega jednak na tym, że bardzo dużo fotografów rozumie dobrą robotę jako „dobrze zrobione zdjęcia" – i na tym koniec. No ale już wiemy, że to tak nie działa.

Koniecznie trzeba sobie samemu zdefiniować, co się rozumie pod hasłem „dobrej roboty" – czy będzie to właśnie wywiązywanie się z terminów i trzymanie poziomu jakości usług oraz komunikacji, a może obecność w Social Mediach, pokazywanie swojego zaplecza, branie udziału w dyskusjach, dzielenie się swoja pracą itp. 

➡ Wydaje Ci się, że rynek usług wydruków fotograficznych w Polsce ma szansę sukcesywnie się powiększać w dobie rozpanoszonej cyfryzacji?

Z tego co mi wiadomo w kontekście rynku druku wszelakiego – nie tylko fotograficznego, ale też personalizowanego – to jest to rynek, który rośnie aż o 50 % rok do roku, a więc dynamika jego rozwoju jest niesamowita.

➡ I to jest bardzo ciekawe, bo dziś praktycznie nie rozstajemy się z elektroniką, która jest przedłużeniem naszych rąk i oczu. Jest to coś, co na dobre sprzęgnęło się z naszą codziennością. 

To, co może być niebezpieczne dla fotografii, to są automatyczne galerie zdjęć samoistnie tworzone przez współczesne smartfony; dostęp do nich jest łatwy i szybki, dlatego jestem w stanie sobie wyobrazić, że część klientów nie będzie po prostu czuć potrzeby ich dodatkowego wydrukowania, bo telefon im je automatycznie wygeneruje. 

Wiele też zależy od samych fotografów; w Crystalu działamy w oparciu o model B2B2C, czyli sprzedajemy produkty, które fotograf musi najpierw sprzedać swojemu klientowi; i jeśli fotograf będzie konsekwentnie wytwarzał potrzeby na swoje usługi, to potrzeba na wydruki również nie przeminie.

Oczywiście zawsze znajdą się tacy, którzy wydruków nie docenią – osobiście jednak uważam, że pewna selekcja zdjęć oraz utrwalenie najlepszych momentów na papierze to jest coś fantastycznego. Sami mamy w domu albumy z pierwszych lat życia naszych dzieci i nawet one lubią wracać do tych zdjęć i na siebie popatrzeć. 

Co roku mamy też w Crystalu taką dużą promocję – „Szewc bez butów chodzi" – podczas której fotografowie mogą zamówić album pokazowy z dużym rabatem i ona zawsze generuje nam bardzo duży obrót; a więc fotografowie sami tego chcą, chcą wydruków. Naszą główną intencją jest przekonanie fotografów, że ich prace w takiej formie mają naprawdę wyjątkową wartość; i jeśli sam fotograf czuje satysfakcję podczas oglądania zdjęć w takim wydaniu, to tym bardziej poczuje ją jego klient. 

Dużo fotografów ma jednak problem ze sprzedażą dodatkowych produktów, właśnie takich jak albumy i ja to całkowicie rozumiem – bo to jest dodatkowy kłopot, bo to trzeba zorganizować, jest dużo logistyki i innych kwestii.

Ale warto też wziąć pod uwagę fakt, że w momencie, gdy mamy tej pracy fotograficznej coraz mniej, to musimy się skupić na tym, żeby „zwiększyć wartość naszego koszyka". Sesja za kilkaset złotych to jedno, ale dodatkowe produkty też mogą być za kilkaset złotych – i się wówczas okaże, że możemy zyskać dokładnie tyle samo, co w przypadku realizacji kolejnej sesji. Warto więc wszystko przekalkulować.

fot. Atelier Kryjak

➡ Na ile polscy fotografowie działają profesjonalnie w kontekście tego, jak finalna reprezentacja ich zero-jedynkowych zdjęć wygląda u was na papierze? 

Wspomniałaś o jednym z największych problemów, który mamy od początku naszej działalności. I jest pewien paradygmat, który bardzo chciałbym zmienić w przyszłości – czyli to, że fotograf ocenia jakość wydruków przez pryzmat swojego własnego monitora. I teraz pytanie – czy ten monitor jest prawidłowy? Najczęściej nie.

I to, co mnie boli, to praca, którą wykonujemy – podporządkowana określonym standardom produkcji, wykonana na skalibrowanych maszynach, zgodna z pomiarami – która jednak w oczach fotografa wcale „nie jest prawidłowa". I bardzo bym chciał, żeby to właśnie fotografowie zaczęli dociągać do labu, a nie lab do fotografa... Bo naprawdę zdarzały się reklamacje, nawet takie bezpośrednio po sobie, że jednemu klientowi zdjęcia wyszły za bardzo żółte, a drugiemu za bardzo niebieskie – no i co my mamy zrobić w takiej sytuacji? A zarówno jeden, jak i drugi klient byli przekonani o swojej racji...

Warunki w jakich obrabia się zdjęcia mają ogromny wpływ na ich finalną jakość – wielu fotografów robi to po nocach, w ciemnym pokoju, przed świecącą się lampą monitora – a jeśli chce się mieć powtarzalne kolory w zdjęciach, to trzeba pracować w optymalnych warunkach. Jeżeli obrabia się je w pociągu, na kanapie przed serialem, a potem gdzieś w ciemnościach, żeby czasem nie obudzić domowników... no to każde z tych zdjęć, siłą rzeczy, będzie się od siebie różniło. 

I tutaj jest też taka kwestia, którą sam wdrażam już od wielu lat, więc możemy potraktować ją jako kolejną dobrą radę na start – po angielsku powiedzielibyśmy, że „good enough is good enough". A więc generalnie – wystarczająco dobrze jest wystarczająco dobrze.

Często fotografowie spędzają ogromną ilość czasu nad obróbką i potrafią nawet na 300-krotnym powiększeniu usuwać jakiś niepasujące elementy – jednak finalnie, klient i tak nie zwróci uwagi na te wszystkie niuanse – bo nawet nie będzie w stanie ich dostrzec! – oraz nie doceni ich pracy. Nie chodzi też o to, żeby sztucznie zaniżać jakość i świadomie decydować się na robienie dziadostwa, ale jest po prostu pewien „wystarczający" poziom, którego nie warto przekraczać.

Trzeba myśleć zdroworozsądkowo i nie produkować nadjakości, która jest po prostu marnotrawstwem naszego czasu i energii, a więc zbędnymi kosztami, które ponosimy – jest to jeden z filarów systemu produkcyjnego Toyoty, którego fanem jestem już od 2017 roku.

Podsumowując – w poszukiwaniu „perfekcji" warto więc czasem się zatrzymać i zadać sobie pytanie, czy to rzeczywiście ma sens.

 ➡ Bardzo dziękuję za rozmowę. 

Sprawdź nasze inne rozmowy w kategorii Wywiadów:

„Szukam Natchnień. Lubię nasiąkać Pięknem”. O sztuce łapania chwil ulotnych rozmawiamy z Adamem Trzcionką

Jak w zgodzie ze sobą podbijać rynek fotografii użytkowej? Rozmawiamy z Margo Słowik

Górskie opowieści. Rozmowa z fotografem Marcinem Ciepielewskim

Najnowsze

Zostań naszym stałym czytelnikiem

Bądź na bieżąco z nowościami foto-wideo, inspiruj się wybitnymi twórcami, korzystaj z praktycznych porad specjalistów.

Poinformujemy Cię o super promocjach, interesujących kursach i warsztatach.