Sigma 100-400mm F5-6.3 w rękach entuzjasty krajobrazu miejskiego | TEST
1 października 2020 • 11 min
Spis treści:
- Komfort użytkowania – podatek dla użytkowników statywu
- Praktyczne zastosowanie w krajobrazie miejskim i w fotografii albumowej – czy na pewno potrzebujesz zakresu 200-400mm?
- Jakie mamy dostępne alternatywy?
- Jakość zdjęć – jest dobrze i bez kompromisów
- Autofocus – celny i szybki, choć nie najszybszy na świecie
- Konkluzja – polubiłem ten obiektyw
Rosnąca popularność aparatów bez lustra z wymienną optyką zwróciła wreszcie uwagę niezależnych producentów na ten segment. Obiektywy skonstruowane przez firmy trzecie cechuje często korzystny mariaż dobrej jakości optycznej z przystępną (lub choćby nieszokującą) ceną. Między innymi dlatego po niedawnej przesiadce z Fuji na Sony, w moim plecaku znajdują się wyłącznie obiektywy Tamrona lub Sigmy.
Nazywam się Grzegorz Pawlak, jestem entuzjastą krajobrazu miejskiego. Gdy nie fotografuję miasta, uwieczniam codzienne ulotne chwile z życia mojej rodziny. Po zmianie systemu w mojej torbie nadal brakuje teleobiektywu. Jednak połączenie dwóch, tak różnych, dziedzin fotografii stanowi nie lada wyzwanie, zwłaszcza gdy w grę wchodzi ograniczony budżet. Z jednej strony oczekuję wysokiej jakości obrazu, szerokiego zakresu ogniskowych i kompaktowości, ale jednocześnie nie chciałbym rezygnować ze sprawności autofocusa. Dlatego możliwość przetestowania nowego obiektywu Sigmy nie mogła pojawić się w lepszym momencie. Poniższa opinia oraz materiał zdjęciowy powstały w wyniku niespełna trzytygodniowego testu Sigmy 100-400mm F5-6.3 DG DN OS.
182mm, f/8
Jakość wykonania – „współcześnie” jednak nie „konsumencko”
Nowa wersja Sigmy 100-400mm, zaprojektowanej i wykonanej z myślą o bezlusterkowcach reprezentuje serię „Contemporary”. Niezależnie od angielskiego znaczenia tego słowa („współczesny”) obiektyw, w odróżnieniu od topowej serii „Art”, przeznaczonej dla profesjonalistów, jest przedstawicielem półki budżetowej/konsumenckiej. Jakość wykonania (przynajmniej z zewnątrz) zaskoczyła mnie jednak bardzo pozytywnie. Spodziewałem się taniego plastiku i przepaści między obiektywami z serii „Art”. Nie znalazłem ani jednego ani drugiego. Obiektyw skonstruowany jest z odpowiednią solidnością i dbałością o efekt końcowy. Z pewnością robi lepsze pierwsze wrażenie niż ostatnie propozycje zmiennoogniskowe Tamrona (17-28 f/2.8, 28-75 f/2.8 oraz 70-180 f/2.8). Jednakże, to właśnie testowanej Sigmie, w warunkach sporej wilgotności, zdarzało się sporadycznie zapiszczeć podczas zmiany ogniskowej. Być może ta przypadłość dotyczyła wyłącznie testowanego egzemplarza (w żadnej z recenzji nie znalazłem o tym informacji). Niemniej jednak w niemalże nowym egzemplarzu takie rzeczy nie powinny się zdarzać – z pewnością byłaby to jedna z pierwszych rzeczy, które sprawdziłbym po zakupie.
Komfort użytkowania – podatek dla użytkowników statywu
Nie ma co ukrywać - mimo, że jest to najmniejszy i najlżejszy małoobrazkowy zoom 100-400 ze stabilizacją, jego waga i rozmiar są odczuwalne. Aby zmieścić do plecaka aparat z zamocowaną Sigmą musiałem się trochę nagimnastykować (plecak 20l).
W zestawie z obiektywem znajduje się wyłącznie osłona przeciwsłoneczna. Nie ma ani pokrowca (dla większości konsumentów pewnie bez znaczenia), ani dedykowanego mocowania statywowego. To ostatnie, przynajmniej w fotografii krajobrazowej, ma jednak kluczowe znaczenie, gdyż statyw używany jest szczególnie często. Powiem więcej - na dłuższą metę nie wyobrażam sobie użytkowania Sigmy bez dedykowanego mocowania statywowego. Środek ciężkości zestawu przesunięty jest znacząco do przodu (zwłaszcza przy użyciu dłuższych ogniskowych, gdy tubus się wydłuża), co właściwie wyklucza fotografowanie na większości mostów, przy niepewnym podłożu lub silnym wietrze. Nie mając do dyspozycji mocowania statywowego (na etapie testu nie było ich w Polsce) poprawiałem ujęcia kilka razy, aby uzyskać ostry obraz. Mocowanie jest takie samo jak dla Sigmy 105 Art i obecnie dostępne jest za 549 zł, co winduje realny koszt teleobiektywu do 5 tysięcy złotych.
276mm, f/8
Stabilizacja (niezależnie czy w trybie panoramowania czy zwykłym) działa bez zarzutu. Obraz przyjemnie mrozi się w wizjerze a efektywność, którą udało mi się zmierzyć oscyluje pomiędzy 3-3.5 EV (producent deklaruje 4EV). Wszystkie pokrętła i przyciski chodzą z przyjemnym oporem i skokiem. Obiektyw nie wykazywał też skłonności do rozsuwania, gdy był niesiony soczewką do dołu. Pomimo tego producent przewidział możliwość manualnej blokady zoom’a, co jednak ma zastosowanie wyłącznie transportowe, ponieważ działa tylko na najkrótszej ogniskowej.
Obiektyw nie ma stałego światła i minimalna wartość przysłony waha się w zależności od ogniskowej. F/5 dostępne jest właściwie wyłącznie na najkrótszej ogniskowej. W praktyce, Sigma to obiektyw o świetle F/5.6 aż do 235mm, gdzie wartość zmienia się na docelowe F/6.3. To typowy zabieg stosowany w podobnych szkłach. Ważne, że dla większości ogniskowych Sigma tylko nieznacznie ustępuje, ponad dwukrotnie droższemu, Sony 100-400mm GM, a w zakresie 162-234mm jasność obiektywu jest identyczna! W porównaniu do G-mastera zyskujemy jednak na mniejszym rozmiarze i wadze (porównanie w sekcji „alternatywy”). Poniżej poglądowe zestawienie zmian maksymalnego otworu względnego w porównaniu do odpowiednika Sony. Nie wiem jak Wy, ale dla mnie zysk z mniejszej wagi (19%) jest cenniejszy niż utrata 1/3 EV.
*W zakresie 162-234mm maksymalna wartość przysłony w obu obiektywach to 5.6
Praktyczne zastosowanie w krajobrazie miejskim i w fotografii albumowej – czy na pewno potrzebujesz zakresu 200-400mm?
Zastosowanie poszczególnych ogniskowych to oczywiście indywidualna sprawa. Starając się jednak obiektywnie spojrzeć na wszystkie dostępne alternatywy przyjrzałem się typowym zastosowaniom w fotografii miejskiej. Skłaniam się ku tezie, że w większości przypadków fotografując w mieście (pomiędzy budynkami, na placach, mostach, ulicach) krótsze ogniskowe 100-200mm (a nawet 70-200mm) będą zdecydowanie częściej wykorzystywane. Prawdziwe zalety szerszego zakresu można jednak docenić, gdy fotografuje się z oddali lub szuka detalu czy, charakterystycznej dla teleobiektywów, kompresji. W tych przypadkach zakres ogniskowych pomiędzy 200-400mm jest bardzo przydatny, bo pozwala wyłowić z otoczenia dominujący element kompozycji. Przykładowo, poniższe trzy zdjęcia zostały wykonane na Warszawskim starym mieście, dzieli je wszystko: światło, pora dnia, kompozycja i ogniskowa. Wszystkie wykonane podczas testu właściwie na jednej ulicy są, jak dla mnie, przykładem wszechstronności i swobody twórczej jaką daje obiektyw o tak szerokim zakresie ogniskowych.
134mm, f/11
227mm, f/8
295mm, f/8
W fotografii rodzinno-reportażowej również częściej wykorzystywany będzie dolny zakres testowanego obiektywu. Tutaj dodatkowo należy wspomnieć, że wysoka wartość dostępnej minimalnej przysłony, w połączeniu z minimalną odległością ostrzenia (1.6m), raczej wykluczają ten obiektyw z sensownego fotografowania we wnętrzach (chyba, że mówimy o dobrze doświetlonym hangarze czy hali sportowej).
Odniosłem jednak wrażenie, że różnica pomiędzy 300 a 400mm nie jest szokująco duża i w większości przypadków do „nadrobienia” dodatkowym kadrowaniem na etapie obróbki - zwłaszcza z perspektywy świetnej rozdzielczości dzisiejszych matryc małoobrazkowych.
Jakie mamy dostępne alternatywy?
W systemie Sony FE teleobiektywów jest kilka. Poniżej przedstawiłem tabelę z porównaniem ich kluczowych parametrów. W ramach półki budżetowej, którą w tym przypadku faworyzuję, gdyż teleobiektyw nie jest moim podstawowym sprzętem, wybór sprowadza się do Sony 70-200mm f/4 G, Sony 70-300mm f/4.5-5.6 G, testowanej Sigmy oraz zapowiedzianego ostatnio nowego Tamrona 70-300mm f/4.5-6.3. Spektrum możliwości jest oczywiście sporo większe, gdy weźmiemy pod uwagę adaptację obiektywów niesystemowych. Niezależnie od porównania, nie sposób przejść obojętnie obok omawianej propozycji Sigmy, która w cenie 70-200mm oferuje sporo większy zakres ogniskowych. Ciekawą (i tańszą) alternatywą może okazać się zapowiadany Tamron 70-300mm, jednak zysk na wadze i rozmiarze okupiony będzie brakiem stabilizacji i być może gorszą jakością optyczną. Mając do wydania 5 tysięcy złotych wybór sprowadza się tak naprawdę do odpowiedzi na pytanie postawione w poprzednim akapicie – jak bardzo potrzebujesz ogniskowych 200-400mm?
* Bez mocowania statywowego. ** Obiektyw nie miał jeszcze premiery, podana cena dotyczy rynku amerykańskiego
Jakość zdjęć – jest dobrze i bez kompromisów
O ile jakość wykonania stanowiła dla mnie po prostu miłą niespodziankę, o tyle jakość optyczna nie pozostawia złudzeń - to świetnie zaprojektowany obiektyw. Dodatkowo, w przeciwieństwie do innych budżetowych teleobiektywów, projektanci nie podeszli z dyskryminacją do dłuższych ogniskowych. Przeciwnie, obraz nabiera ostrości wraz z przekręcaniem pierścienia ogniskowych. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Zdjęcia pod światło tracą co prawda trochę na kontraście, ale i tutaj Sigma nie ustępuje konkurencji. Flary w nocnej fotografii miejskiej nie dokuczały w ogóle, choć przyznam, że nie wymuszałem specjalnie ich powstania. Problemem nie są też aberracje chromatyczne, które właściwie nie występują. Jedyną wadą jest dystorsja, która podobnie jak ostrość, rośnie przy wyższych wartościach ogniskowej. W każdym przypadku jest to proste w korekcji zniekształcenie o poduszkowatym charakterze. Na moment pisania tej recenzji, nie ma jeszcze dostępnych profili, ale jestem pewien, że gdy się pojawią, dystorsja przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie. Sigma, tak jak każdy inny obiektyw o podobnym zakresie, nie jest królową kremowego bokeh. Skala rozmycia pozwala jednak na wystarczającą, jak dla mnie, separację obiektu z tła. Poszukiwaczy pięknego rozmycia kieruję w stronę zdecydowanie „jaśniejszych”, ale co za tym idzie krótszych (i droższych), alternatyw.
100mm, f/11
100mm, f/11
100mm, f/8
340mm, f/6.3 – przykład bokeh
400mm, f/8
Autofocus – celny i szybki, choć nie najszybszy na świecie
Nowoczesne korpusy Sony bardzo przyzwyczaiły mnie do błyskawicznego i celnego AF. W tym zakresie Sigma kolejny raz nie zawodzi, choć szybkość AF jak i celność była nieznacznie poniżej tego do czego przyzwyczaił mnie Tamron 28-75 f/2.8. A przecież jest to obiektyw o zdecydowanie krótszych ogniskowych i raczej przewidywalnym zakresie ostrzenia. Fotografując żywotnych przedszkolaków biegnących w kierunku obiektywu, rowerzystów czy biegaczy, nie miałem najmniejszych problemów ze zrobieniem ostrego zdjęcia czy wielu zdjęć w serii. Zazwyczaj na dziesięć zdjęć w serii tylko na dwóch był problem z ostrością. W połączeniu z Sony A7m3 jest bardzo dobrze. To samo dotyczy szybko poruszających się zwierząt. Bez problemu łapałem w ruchu wiewiórki polujące na orzechy w warszawskich Łazienkach. Autofocus, co do zasady, ma mniejsze znaczenie w zdjęciach krajobrazowych, choć w kilku specyficznych sytuacjach Sigma nie radziła sobie optymalnie (w ciemnych scenach z pojedynczym, silnym, punktowym źródłem światła), ale zmiana punktu ostrości rozwiązywała problem.
374mm, f/6.3
400mm, f/6.3
400mm, f/6.3
Konkluzja – polubiłem ten obiektyw
Po wyjęciu obiektywu z pudełka miałem mieszane uczucia. Obawiałem się, że waga i rozmiar zniechęcą mnie do częstego noszenia obiektywu w plecaku. Zastanawiałem się wtedy czy tego typu obiektyw to propozycja dla mnie? Jak sprawdzi się w podróżach? Czy zmieści się do plecaka? Czy nadąży za biegającymi maluchami w reportażu? Czy znajdę sposób na wykorzystanie pełnego zakresu ogniskowych? Nie będę ukrywał, chwilę to trwało, ale z testowaną Sigmą naprawdę się polubiliśmy.
263mm, f/13
Sigma 100-400m DG DN OS przekonuje świetną, a na dłuższych ogniskowych wręcz zaskakującą, ostrością, solidnym i starannym wykonaniem oraz swobodą twórczą, jaką daje tak szeroki zakres ogniskowych. Autofocus pozwala na wiele, a może nawet na wszystko. Uważam, że Sigma sprawdzi się w bardzo szerokim spektrum zastosowania (od sportu, przez przyrodę, reportaż, portret aż po krajobraz). Choć pozycjonowany wybitnie w segmencie budżetowym niewykluczone, że skusi także profesjonalistów, których wybór ograniczony był do tej pory jedynie do dużo droższego G-Mastera. W końcu, poświęcając 1/3 EV, w rezultacie mamy nie tylko ponad 5 tysięcy złotych oszczędności, ale też lżejszy plecak czy torbę.
Jedyną rzeczą, która w propozycji Sigmy mnie razi, jest konieczność zakupu mocowania statywowego oddzielnie. Rozumiem jednak, że rozbijając zestaw na dwa komponenty producent robi ukłon w kierunku osób fotografujących wyłącznie z ręki. Dla mojej ostatecznej oceny i rekomendacji nie ma to znaczenia, gdyż w budżecie do 5 tysięcy złotych nie sposób znaleźć propozycji oferującej podobnie korzystny stosunek ceny do jakości oraz możliwości do rozmiaru. Zwolennicy krajobrazu, poszukiwania ciekawego architektonicznego detalu i zabawy geometrią z pewnością docenią swobodę kadrowania bez utraty megapikseli. Zakup Sigmy polecam z czystym sumieniem, będziecie zadowoleni!
Najnowsze
Zostań naszym stałym czytelnikiem
Bądź na bieżąco z nowościami foto-wideo, inspiruj się wybitnymi twórcami, korzystaj z praktycznych porad specjalistów.
Poinformujemy Cię o super promocjach, interesujących kursach i warsztatach.