Fotografia krajobrazowa – Królowa Alp Julijskich
Dariusz Lepiarczyk • 30 marca 2018 • 2 min
Podobno austriackie Alpy słyną z częstego zachmurzenia. Podczas mojej podróży niewiele dni pozwoliło na działalność górską z pełnym rozmachem, zatem potwierdzam tendencję tego regionu do niekorzystnej aury. Dlatego postanowiłem zmienić dotychczasowy rejon działalności i pomimo mglistego poranka wybrałem się w Alpy Julijskie w Słowenii. Miałem nadzieję, że kierując się bardziej na południe, zwiększę szansę na lepszą pogodę.
Rzuciłem okiem na mapę i zauważyłem łysą polanę nieopodal krótkiego szlaku w pobliży granicy. Topografia wskazywała, że z polany powinien rozpościerać się szeroki widok na południe, a właśnie tego było mi trzeba. Szlak trawersował górskie zbocze jednak sam jego przebieg był raczej poziomy, do tego niewielki dystans, spowodował, że kompletnie zlekceważyłem drogę. Na nogi założyłem zwykle trekkingowe buty oraz nie wziąłem kijków. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że droga jest trudniejsza niż myślałem.
Oczywiście jeśli się nad tym zastanowić to nie ma co się dziwić. W końcu jestem w Alpach, najwyższym łańcuchu górskim europy. Poruszam się na wysokościach przekraczających 1000 metrów w rejonach gdzie dziennie potrafi napadać kilkadziesiąt centymetrów śniegu. Na plus tej sytuacji składał się jednak fakt, że drogi było niewiele, a pogoda okazała się fenomenalna.
Dlatego brnąłem dalej by po kilkunastu minutach znaleźć się w miejscu w którym należało opuścić właściwy szlak oraz pokonać małe wzniesienie, na którego szczycie miała znajdować się moja polana. Czekała na mnie jednak jeszcze jedna przeszkoda. Po pokonaniu wzniesienia, na skraju linii lasu znajdował się płot z drutu kolczastego. Nie bardzo wiem która część ziemi jest tutaj chroniona ale uznałem, że kilka kroków w pobliżu linii drzew nie powinno stanowić większego problemu.
Pokonałem więc przeszkodę i muszę powiedzieć, że warto było zaryzykować. Widok z polany okazał się fenomenalny. Pogoda dopisywała, niebo było niemal bezchmurne, a zachodzące słońce oświetlało góry żółtym światłem.
Autorem tekstu jest:
Dariusz Lepiarczyk
Poszukiwacz szczęścia, realista z lekką tendencją do optymizmu. Pasjonat sztuki zatrzymywania w czasie. Nastawiony głównie na ciche podkradanie piękna natury, jednakże portret środowiskowy pociąga go niewiele mniej. Ceniący sobie jakość, a nie ilość. Ascetyczną, z wyboru, codzienność równoważy za pomocą niesamowitych przeżyć. Wspinaczka górska, snorkeling, nisko budżetowe podróże, słowem wszystko co wzmaga poczucie „tu i teraz”. Odwieczny przeciwnik lęku przed nieznanym. Miłośnik spokoju, równowagi oraz zwykłej, codziennej świadomości bycia, zaczynając od celebracji posiłków skończywszy na kontemplacji oddechu. Chodź zwykle stara się zachować spokój, to jednak wyprowadzony z równowagi energią dorównuje stadzie bizonów.
Najnowsze
Zostań naszym stałym czytelnikiem
Bądź na bieżąco z nowościami foto-wideo, inspiruj się wybitnymi twórcami, korzystaj z praktycznych porad specjalistów.
Poinformujemy Cię o super promocjach, interesujących kursach i warsztatach.